Rozdział 29.
Wchodziłam właśnie do swojego gabinetu, kiedy niejaki Ronaldo przebiegł przede mną.
-Hej- uśmiechnął się.
-Cześć?-spytałam niepewnie.
-Zabrałem Mesutowi spodenki i bieliznę- rzucił szybciej wymienionymi ciuchami we mnie.
-Słucham?- jęknęłam.
-Trzymaj- krzyknął i uciekł.
-Kamila, kochanie!-usłyszałam za sobą głos Łukasza, schowałam dolną część stroju za plecy.
-Hej- uśmiechnęłam się.
-Co tam masz?- spytał wychylając się zza moje ramię.
-Nic- ściągnęłam usta
-Przecież widzę- pociągnął moją rękę- Czy to są spodenki Realu, dziesiątka?- warknął
-No to Ronaldo mi to dał.- powiedziałam
-Majtki Ozila Ci dał?- patrzył na mnie ściągając brwi.
-Znowu jesteś zazdrosny?- spytałam
-A powinienem?
-Nie!- krzyknęłam
-To czemu się tak bronisz przed tym całym Ozilem?- warknął
-Jesteś głupi jeżeli myślisz, że mogłabym Cię kiedykolwiek z kimś zdradzić!- rzuciłam w niego ciuchami i weszłam do gabinetu.
-Kamila, nic takiego nie powiedziałem!- uderzył w drzwi.
-Wiem co pomyślałeś!- krzyknęłam
-Nie wiesz!- otworzył drzwi, złapał mnie za ręce i przytulił.-Kocham Cię- zaczął całować.
-Ja Ciebie też- uśmiechnęłam się.
-Pierwsza kłótnia w pracy?- zapytała Emma wychylając się zza parawanu.
-Jaka tam kłótnia, tylko szybka wymiana zdań- odpowiedział jej Łukasz.
-My z Romanem różne inne rzeczy robiliśmy na przeproszenie- puściła oczko do mojego narzeczonego.
-Nie namawiaj go- przerwałam im jedno znaczne spojrzenia.
-Młody jest niech korzysta z życia
-HA! Słyszałaś- złapał mnie za biodra.
-Zostawić was na chwilę?- spytała
-Nie-jęknęłam
-Tak- w tym samym czasie powiedział Łukasz
-Idź na trening! Widzimy się później.- powiedziałam, pocałowałam go i ruszyłam do swojego stanowiska.
-Trzymam Cię za słowo- uśmiechnął się.
-Idź już- zakręciłam kółka oczami.
Zamknęły się drzwi, a ja wróciłam do swoich obowiązków. Siedziałam i uzupełniałam diety i bilanse. Włączyłam komunikator i od razu Kasia do mnie napisała. Obgadywałyśmy plany ślubu i co jak przygotować. Zleciał cały dzień. Łukasz jak zawsze czekał, aż skończę. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
-Pamiętasz ten wybryk Santany?-spytał
-Tak, a co?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Wiesz dlaczego to zrobił?
-Nie, nie rozmawiałam z nim o tym.- odpowiedziałam.
-Może warto z nim to wyjaśnić.- uśmiechnął się.
-Jutro z nim o tym pogadam, minęło z kilka dobrych miesięcy już.-ziewnęłam.Łukasz stanął przed kamienicą, ruszyliśmy na górę. Stanęłam przed drzwiami i szukałam kluczy w torebce. Zza ściany było słychać wiązankę krzyków, niemieckich przekleństw i pełno obraźliwych słów. Nacisnęłam na klamkę i było otwarte. Weszliśmy do środka. W dużym pokoju na kanapie siedział Mario, a dalej stała Marcysia cała zapłakana.
-Nie chcę Cię widzieć gnojku! Wyjdź stąd!- krzyczała
-Dlaczego nie dasz sobie wytłumaczyć?- pytał błagalnie
-Co masz mi tłumaczyć, może chcesz opowiedzieć jak to jest pieprzyć każdą laską na boku co?!-zasłoniła twarz rękoma- Mario wyjdź, nie chcę Cię widzieć. -zaczęła się trząść
-Mar.. - zaczął
-Wypierdalaj stąd Gotze!- warknęła, chłopak spojrzał na nią, spuścił głowę i ruszył do drzwi. Stałam z Łukaszem jeszcze chwilę, załadowując w myślach co się przed chwilą stało.
-Marcysia, kochanie. Co się stało?- podeszłam do niej i przytuliłam ją.
-Ten dupek..- łkała- Znaczy Ania powiedziała mi, że widziała go z jakąś dziewczyną.
-Wiesz, że go wiedziała to nic nie znaczy- podałam jej chusteczki.
-Właśnie to jak ich widziała to znaczy.- powiedziała i pobiegła do pokoju. Łukasz usiadł obok mnie. Przytuliłam się do niego.
-Myślisz, że co jej zrobił?- spytałam
-Nie wiem kochanie. To jest Mario- pocałował mnie w czoło.
-No, ale przecież zawsze mówił, że planuje z nią przyszłość, to by ją zdradził?- spytałam
-Nie wiem, kochanie naprawdę- odpowiedział. Położyłam głowę na jego ramieniu, a na kanapę wskoczył kot. Spojrzał na nas i ułożył się na kolanach Łukasza. Po chwili dosiadła się do nas Daria i Marco.
-Mamy sprawę- powiedziała Daria
-No?-spytałam
-Bo Marco ma teraz remont w mieszkaniu i czy mógłby się na jakiś czas wprowadzić do nas?
-Jak się pomieścicie u Ciebie w sypialnie to czemu nie?-uśmiechnęłam się.
Łukasz pod głosił telewizor.
"Młody piłkarz Borussii Dortmund, Mario Gotze jest znany z otaczania się pięknymi kobietami. Przed ostatnie cztery miesiące był widywany z dziennikarką sportową Marceliną, tajemniczą polką, jednak ostatnie dnie spędza z ex dziewczyną. Mario został przyłapany na kilkukrotnych wychodzeniu z jej apartamentu w jej uściskach. Czyżby to koniec związku Polsko-Niemieckiego? "
Spojrzałam na Łukasza, Darię i Marco. Poszłam do Marcysi.
-Mogę?-uchyliłam drzwi. Leżała na łóżku i płakała w poduszkę.
-Wchodź- podniosła się delikatnie.
-Powiesz mi coś, co się stało?- spytałam
-Ale co mam Ci powiedzieć?-spojrzała na mnie błagalnie.
-Co Ania widziała- lekko się do niej uśmiechnęłam i usiadłam obok niej.
-Widziała ich w sklepie, jak się obściskują.-jęknęła, każde słowo wbijało szpilkę w jej serce.
-Może da się to jakoś wytłumaczyć?- uśmiechnęłam się do niej.
-Bronisz go?- warknęła
-Nie, po prostu nie wierzę, że tak sobie by mógł Cię zranić. Przecież Cię kocha i wiązał z Tobą przyszłość.
-A jednak- wstała z łóżka i zaczęła pakować rzeczy
-Co robisz?- spytałam
-Jutro mam być w Londynie. Mam przeprowadzić wywiad z Polakami z Arsenalu. Nie chcę myśleć o nim.- złapała jego bluzę z szafy,zakryła dłonią oczy. Spojrzałam na jej telefon.
-Dzwoni, odebrać?- spytałam
-Możesz.- ścisnęła wargi.
-Halo?- odebrałam.
-W końcu odebrałaś. Kochanie proszę Cię daj mi wytłumaczyć-jęczał do telefonu.
-Mario, tu Kamila. Marcysia nie chce z Tobą rozmawiać.
-Powiedz jej, że to nie tak jak wygląda
-Mario, trzeba było pomyśleć nad tym wcześniej
-Kamila, pomóż mi- łkał do telefonu.
-Płaczesz?-spytałam, spojrzałam na Marcysię, patrzyła na mnie.
-Bo mi na niej zależy.
-Cholera, Gotze to powiedz jej to! Wytłumacz- powiedziałam, rozłączyłam się i odłożyłam telefon.
-Zawieziesz mnie na lotnisko?- spytała
-Polecisz w takim stanie? Wiesz, że teraz nikt nie da Ci spokoju- powiedziałam
-Dlaczego?- jęknęła
-Bo było o was w wiadomościach
-Nie ma nas, trudno kiedyś będę musiała wyjść.- Zapięła torbę
-Kiedy wracasz?- spojrzałam na nią
-Nie wiem, jak ochłonę. Może za cztery dni, może za tydzień- Spakowała laptopa, notatki, ładowarki i wzięła głęboki wdech.
-Idę po Łukasza- wyszłam z pokoju. -Piszczu, będziemy musieli Marcysię na lotnisko zawieźć- położyłam ręce na jego ramionach.
-Gdzie ona jedzie?- spytała Daria
-Do Londynu, na wywiady-uśmiechnęłam się.
-Dobra zawieziemy ją, ale potem jedziesz do mnie- pocałował mnie w dłoń.
-Wezmę rzeczy tylko. - wpakowałam do torby jakieś ciuchy na jutro. Po kilku minutach jechaliśmy na lotnisko. Marcysia dzielnie przeprawiła się przez tłumy ludzi z aparatami.
-Zadzwoń jak dolecisz.- powiedziałam i przytuliłam ją.
-zadzwonię- uśmiechnęła się.
Weszła na odprawę, a ja z Łukaszem ruszyliśmy do samochodu.
-Teraz do mnie?- spytał z uśmiechem na twarzy.
-Głowa mnie boli- zaczęłam szukać w torebce jakiś tabletek przeciwbólowych.
-Mam przeciwbólowe w schowku- powiedział.
-Przezorny zawsze ubezpieczony-uśmiechnęłam się.
-Oczywiście, Mario do mnie dzwonił- powiedział
-Tak? Co chciał?- żebym powiedział mu gdzie jedzie Marcysia
-Powiedziałeś?- spytałam
_____________________
Dłuższy :)))))))
Marcysia chce mnie pewnie teraz zabić.
Jesteś tu?czytasz= skomentuj. :)
Teraz będzie pewnie mało czasu na wszystko, bo koniec roku, ale co tam.
-Hej- uśmiechnął się.
-Cześć?-spytałam niepewnie.
-Zabrałem Mesutowi spodenki i bieliznę- rzucił szybciej wymienionymi ciuchami we mnie.
-Słucham?- jęknęłam.
-Trzymaj- krzyknął i uciekł.
-Kamila, kochanie!-usłyszałam za sobą głos Łukasza, schowałam dolną część stroju za plecy.
-Hej- uśmiechnęłam się.
-Co tam masz?- spytał wychylając się zza moje ramię.
-Nic- ściągnęłam usta
-Przecież widzę- pociągnął moją rękę- Czy to są spodenki Realu, dziesiątka?- warknął
-No to Ronaldo mi to dał.- powiedziałam
-Majtki Ozila Ci dał?- patrzył na mnie ściągając brwi.
-Znowu jesteś zazdrosny?- spytałam
-A powinienem?
-Nie!- krzyknęłam
-To czemu się tak bronisz przed tym całym Ozilem?- warknął
-Jesteś głupi jeżeli myślisz, że mogłabym Cię kiedykolwiek z kimś zdradzić!- rzuciłam w niego ciuchami i weszłam do gabinetu.
-Kamila, nic takiego nie powiedziałem!- uderzył w drzwi.
-Wiem co pomyślałeś!- krzyknęłam
-Nie wiesz!- otworzył drzwi, złapał mnie za ręce i przytulił.-Kocham Cię- zaczął całować.
-Ja Ciebie też- uśmiechnęłam się.
-Pierwsza kłótnia w pracy?- zapytała Emma wychylając się zza parawanu.
-Jaka tam kłótnia, tylko szybka wymiana zdań- odpowiedział jej Łukasz.
-My z Romanem różne inne rzeczy robiliśmy na przeproszenie- puściła oczko do mojego narzeczonego.
-Nie namawiaj go- przerwałam im jedno znaczne spojrzenia.
-Młody jest niech korzysta z życia
-HA! Słyszałaś- złapał mnie za biodra.
-Zostawić was na chwilę?- spytała
-Nie-jęknęłam
-Tak- w tym samym czasie powiedział Łukasz
-Idź na trening! Widzimy się później.- powiedziałam, pocałowałam go i ruszyłam do swojego stanowiska.
-Trzymam Cię za słowo- uśmiechnął się.
-Idź już- zakręciłam kółka oczami.
Zamknęły się drzwi, a ja wróciłam do swoich obowiązków. Siedziałam i uzupełniałam diety i bilanse. Włączyłam komunikator i od razu Kasia do mnie napisała. Obgadywałyśmy plany ślubu i co jak przygotować. Zleciał cały dzień. Łukasz jak zawsze czekał, aż skończę. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
-Pamiętasz ten wybryk Santany?-spytał
-Tak, a co?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Wiesz dlaczego to zrobił?
-Nie, nie rozmawiałam z nim o tym.- odpowiedziałam.
-Może warto z nim to wyjaśnić.- uśmiechnął się.
-Jutro z nim o tym pogadam, minęło z kilka dobrych miesięcy już.-ziewnęłam.Łukasz stanął przed kamienicą, ruszyliśmy na górę. Stanęłam przed drzwiami i szukałam kluczy w torebce. Zza ściany było słychać wiązankę krzyków, niemieckich przekleństw i pełno obraźliwych słów. Nacisnęłam na klamkę i było otwarte. Weszliśmy do środka. W dużym pokoju na kanapie siedział Mario, a dalej stała Marcysia cała zapłakana.
-Nie chcę Cię widzieć gnojku! Wyjdź stąd!- krzyczała
-Dlaczego nie dasz sobie wytłumaczyć?- pytał błagalnie
-Co masz mi tłumaczyć, może chcesz opowiedzieć jak to jest pieprzyć każdą laską na boku co?!-zasłoniła twarz rękoma- Mario wyjdź, nie chcę Cię widzieć. -zaczęła się trząść
-Mar.. - zaczął
-Wypierdalaj stąd Gotze!- warknęła, chłopak spojrzał na nią, spuścił głowę i ruszył do drzwi. Stałam z Łukaszem jeszcze chwilę, załadowując w myślach co się przed chwilą stało.
-Marcysia, kochanie. Co się stało?- podeszłam do niej i przytuliłam ją.
-Ten dupek..- łkała- Znaczy Ania powiedziała mi, że widziała go z jakąś dziewczyną.
-Wiesz, że go wiedziała to nic nie znaczy- podałam jej chusteczki.
-Właśnie to jak ich widziała to znaczy.- powiedziała i pobiegła do pokoju. Łukasz usiadł obok mnie. Przytuliłam się do niego.
-Myślisz, że co jej zrobił?- spytałam
-Nie wiem kochanie. To jest Mario- pocałował mnie w czoło.
-No, ale przecież zawsze mówił, że planuje z nią przyszłość, to by ją zdradził?- spytałam
-Nie wiem, kochanie naprawdę- odpowiedział. Położyłam głowę na jego ramieniu, a na kanapę wskoczył kot. Spojrzał na nas i ułożył się na kolanach Łukasza. Po chwili dosiadła się do nas Daria i Marco.
-Mamy sprawę- powiedziała Daria
-No?-spytałam
-Bo Marco ma teraz remont w mieszkaniu i czy mógłby się na jakiś czas wprowadzić do nas?
-Jak się pomieścicie u Ciebie w sypialnie to czemu nie?-uśmiechnęłam się.
Łukasz pod głosił telewizor.
"Młody piłkarz Borussii Dortmund, Mario Gotze jest znany z otaczania się pięknymi kobietami. Przed ostatnie cztery miesiące był widywany z dziennikarką sportową Marceliną, tajemniczą polką, jednak ostatnie dnie spędza z ex dziewczyną. Mario został przyłapany na kilkukrotnych wychodzeniu z jej apartamentu w jej uściskach. Czyżby to koniec związku Polsko-Niemieckiego? "
Spojrzałam na Łukasza, Darię i Marco. Poszłam do Marcysi.
-Mogę?-uchyliłam drzwi. Leżała na łóżku i płakała w poduszkę.
-Wchodź- podniosła się delikatnie.
-Powiesz mi coś, co się stało?- spytałam
-Ale co mam Ci powiedzieć?-spojrzała na mnie błagalnie.
-Co Ania widziała- lekko się do niej uśmiechnęłam i usiadłam obok niej.
-Widziała ich w sklepie, jak się obściskują.-jęknęła, każde słowo wbijało szpilkę w jej serce.
-Może da się to jakoś wytłumaczyć?- uśmiechnęłam się do niej.
-Bronisz go?- warknęła
-Nie, po prostu nie wierzę, że tak sobie by mógł Cię zranić. Przecież Cię kocha i wiązał z Tobą przyszłość.
-A jednak- wstała z łóżka i zaczęła pakować rzeczy
-Co robisz?- spytałam
-Jutro mam być w Londynie. Mam przeprowadzić wywiad z Polakami z Arsenalu. Nie chcę myśleć o nim.- złapała jego bluzę z szafy,zakryła dłonią oczy. Spojrzałam na jej telefon.
-Dzwoni, odebrać?- spytałam
-Możesz.- ścisnęła wargi.
-Halo?- odebrałam.
-W końcu odebrałaś. Kochanie proszę Cię daj mi wytłumaczyć-jęczał do telefonu.
-Mario, tu Kamila. Marcysia nie chce z Tobą rozmawiać.
-Powiedz jej, że to nie tak jak wygląda
-Mario, trzeba było pomyśleć nad tym wcześniej
-Kamila, pomóż mi- łkał do telefonu.
-Płaczesz?-spytałam, spojrzałam na Marcysię, patrzyła na mnie.
-Bo mi na niej zależy.
-Cholera, Gotze to powiedz jej to! Wytłumacz- powiedziałam, rozłączyłam się i odłożyłam telefon.
-Zawieziesz mnie na lotnisko?- spytała
-Polecisz w takim stanie? Wiesz, że teraz nikt nie da Ci spokoju- powiedziałam
-Dlaczego?- jęknęła
-Bo było o was w wiadomościach
-Nie ma nas, trudno kiedyś będę musiała wyjść.- Zapięła torbę
-Kiedy wracasz?- spojrzałam na nią
-Nie wiem, jak ochłonę. Może za cztery dni, może za tydzień- Spakowała laptopa, notatki, ładowarki i wzięła głęboki wdech.
-Idę po Łukasza- wyszłam z pokoju. -Piszczu, będziemy musieli Marcysię na lotnisko zawieźć- położyłam ręce na jego ramionach.
-Gdzie ona jedzie?- spytała Daria
-Do Londynu, na wywiady-uśmiechnęłam się.
-Dobra zawieziemy ją, ale potem jedziesz do mnie- pocałował mnie w dłoń.
-Wezmę rzeczy tylko. - wpakowałam do torby jakieś ciuchy na jutro. Po kilku minutach jechaliśmy na lotnisko. Marcysia dzielnie przeprawiła się przez tłumy ludzi z aparatami.
-Zadzwoń jak dolecisz.- powiedziałam i przytuliłam ją.
-zadzwonię- uśmiechnęła się.
Weszła na odprawę, a ja z Łukaszem ruszyliśmy do samochodu.
-Teraz do mnie?- spytał z uśmiechem na twarzy.
-Głowa mnie boli- zaczęłam szukać w torebce jakiś tabletek przeciwbólowych.
-Mam przeciwbólowe w schowku- powiedział.
-Przezorny zawsze ubezpieczony-uśmiechnęłam się.
-Oczywiście, Mario do mnie dzwonił- powiedział
-Tak? Co chciał?- żebym powiedział mu gdzie jedzie Marcysia
-Powiedziałeś?- spytałam
_____________________
Dłuższy :)))))))
Marcysia chce mnie pewnie teraz zabić.
Jesteś tu?czytasz= skomentuj. :)
Teraz będzie pewnie mało czasu na wszystko, bo koniec roku, ale co tam.
10 komentarzy i wleci następny :))))))))
Klopp nie zabijaj ich :D |
Będę spała z Marco ! :D
OdpowiedzUsuńTeraz daj taki moment z Ozilem xdd
podoba mi się! Patrycja ;)
OdpowiedzUsuńświetne opowiadani ;) z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńAww.! Oni muuszą być razem.Świetny jak zawsze.=)
OdpowiedzUsuńzboczuszek :3
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział ;*
Zajebisty! Po prostu super <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Zapraszam do mnie
http://dlugi-sen-lukasza.blogspot.com/ dopiero co zaczęty!
Komentarze i obserwacja mile widziane!
Pozdrawiam ciepło :*