piątek, 26 kwietnia 2013

27: Batman?

Rozdział 27
*kilka tygodni później* 
-Łukasz! Pośpiesz się!- warknęłam i poprawiłam swoją jasną sukienkę.
-Już idę- zbiegł ze schodów w garniturze.
-Daria?! Marcysia!- krzyknęłam. Posłusznie wyszły ze swoich pokoi. Marcysia w pięknej kreacji, jeszcze poprawiała włosy. Daria w bardzo dopasowanej lejbie* wyglądała olśniewająco. Zeszliśmy do taxi i ruszyliśmy do kościoła. Kasia stała z Moritzem, Anią, Robertem, Kubą, Agatą, Marco, Mario i Marcelem. 
Przywitałam się z nimi i czekaliśmy na Nuriego, żeby wejść do kościoła. 
Kasia miała na sobie piękną jasną sukienkę, Ania i Robert współgrali strojami, a Agata w swojej kreacji wyglądała prześlicznie. Weszliśmy do kaplicy. Zajęłam miejsce obok Łukasza i Romana. Jeszcze chwilę czekaliśmy na rozpoczęcie. Kościół był pięknie przystrojony. Spojrzałam na Piszczka. Uśmiechnął się do mnie i złapał moją rękę. W końcu pokazał się Mats w dobrze dopasowanym garniturze. Uśmiechał się do nas, nagle organista zaczął grać marsz weselny i na progu pojawiła się Patrycja. Wszyscy wstali. Dziewczyna szła dumnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Miała piękną koronkową suknię, która opięła jej delikatnie zaokrąglony już brzuch. Włosy miała spięte w staranny kok, a makijaż lekki prawie niewidoczny. Właściwie to była najpiękniejsza. Jej tata "oddał" ją w ręce Matsa. I zaczęła się msza. Wszyscy byli tak przejęci, że kiedy padły te kluczowe słowa "TAK" to uronili łzy. Nawet Jurgen, który przecież nie jest na pierwszym ślubie "BVB" też się popłakał. Spokojnie daliśmy im prezenty, kwiaty i ruszyliśmy wielkim autobusem na wesele. Sala była piękna, właściwie to co tu nie było piękne?! Każdy elementy grał z następnym co powodowało, że miał to klimat. Para została przywitana przez rodziców i po chwili zatańczyli pierwszy taniec. Później tylko zabawa.
***
Wszyscy już weseli zabrali się za oczepiny. Mats ściągnął muchę, usiadł na krześle, a dookoła niego stanęło około 30 mężczyzn. Oczywiście Moritz, Marco, Mario, Łukasz i Lewy nie mogli się opanować i zachowywali się jak dzieci. Poleciała muzyka, a mężczyźni, jeżeli można ich tak nazwać ruszyli w kółko. Kręcili się, kręcili, kręcili i w końcu stop. Muzyka przestała grać, a Mats wyrzucił muchę. Moritz złapał ją u góry. Pobiegł przez tłum facetów, omijając ich w swoim stylu. Przeskoczył przez dwa krzesła, przecisnął się pomiędzy stolikami i podbiegł do Kasi rzucając się na kolana, jak po strzelonym golu. Objął jej nogi i zaczął pokazywać nagrodę. Trochę przerażona dziewczyna, uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w czoło. Wodzirej krzyknął, że teraz kobiety. Patrycja usiadła na krześle. Jakby nie było śmiesznie, to Mats miał ściągnąć podwiązkę z jej uda z zamkniętymi oczami. Po kilku (..nastu) minutach dziewczyna dostała podwiązkę, a reszta panienek stanęła dookoła jej. U niej wcale nie było ich mniej. Stałam obok Darii i Kasi. Muzyka start. Bawimy się! Szłyśmy powoli.. powoli.. zrobiłyśmy około trzech kółek i muzyka się zatrzymała. Patrycja wyrzuciła podwiązkę prosto w Marcysię. Wszyscy zaczęli klaskać. "Nowa Młoda Para" usiadł obok siebie. Marcysia złapała za nadgarstek Moritza i w tym momencie z sali doszedł donośny głos.
-Uważaj z tą ręką tam!- krzyknął Gotze. Wszyscy zaczęli się śmiać. Jako, że złapali fanty to musieli razem zatańczyć jeden taniec.
"To teraz możemy bawić się na całego!" -krzyknął wodzirej i tak się stało.
***
-Łukasz, chodź. Idziemy do domu- pociągnęłam go za rękę. Chłopak zachwiał się na nogach, ale wstał. Mario nie miał tyle szczęścia i poleciał za Łukaszem, robiąc mu cień.
-Batman? Jesteś tu?- krzyknął Łukasz. Marco był jedyny, który aż tak się nie upił i pomógł mi przetransportować Łukasza, Mario, Moitza, Kasię, Darię i Marcysię do samochodu. Pojechaliśmy do mieszkania.
_____________________________________
Patrycja! W końcu! :DDD Trochę zamieszanie teraz i bardzo źle się czułam, ale zaraz prawie 2 tygodnie wolnego, więc jako tako odpocznę i poprawię oceny. Jakoś niedługo serio będę kończyła tego bloga, ale zacznę pisać o "historii w Hiszpanii" niedługo pewnie wstawię tam prolog i tam będą się rzadziej pojawiały rozdziały, ale mam nadzieję, że będą bardziej dopracowane. No to czytasz?=skomentuj.. Serio to pomaga, a się nie udzielacie w ogóle :C Smutno mi przez was. 
xxx
 
Dziękujemy Gotze za tyle lat z nami, ale boże złamałeś mi serduszko :(
i zrezygnowałeś z takiego Marco??!!

sobota, 20 kwietnia 2013

26: ale co mi jest?

Rozdział 26

 Siedziałam na kanapie. I próbowałam razem z Marcysią przypomnieć sobie co działo się na wczorajszej imprezie.
-Ja pamiętam tylko, że po tym jak Patrycji dałyśmy prezenty to chciałyśmy nakręcić Harlem Shake, ale telefonu żadna nie mogła znaleźć. - wyrecytowałam
-Raczej nie mogła go wyciągnąć z torebki. Darii telefon wyleciał przez przednią szybę. - uśmiechnęła się.
-Jak zawsze Polski najlepsze imprezowiczki. - W tym momencie do pokoju weszła Ania z wielkim "rysunkiem" na twarzy.
-Boże Ania co ci się stało- spytałam. Usłyszałam za sobą tylko zaraźliwy śmiech Łukasza. -Co się śmiejesz?- spojrzałam na niego.
-Bo Anna musiała zgonować, że tak ją załatwiłyście- uśmiechnął się.
-Ale co mi jest?- spytała podchodząc do lustra. -Matko, Co to jest?!- wrzasnęła- Kto mi narysował męski narząd na twarzy?- spytała z oburzeniem.
-Nie wiem, ja nic nie pamiętam- zakryłam twarz w koc.
-Śmiesznie będzie jak takie zdjęcie dostanie się do gazet. Jak hejterki się teraz oburzą- Ania pokiwała głową. 
-Już dawno nie czytałam jakiś obraźliwych komentarzy na mój temat. Chyba Cię Łukasz nie lubią- odwróciłam się do niego i pokazałam język.
-Wiesz, chciałem Ci dać rosół, ale jak ty mi z takim czymś to sam go zjem.- odpowiedział. Podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam.
-Przecież żartuję- przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie w czoło.
Jeszcze chwilę siedzieliśmy i obgadywaliśmy co mogło dziać się na imprezie. Do pokoju wbiegła Sara 
-Kamila!- krzyczała. Moja głowa tego nie wytrzymywała.
-Nie krzycz kochanie- uśmiechnęłam się do niej.
-Dobrze. Idziemy do zoo? Tata powiedział, że pokażesz mi krokodyle.- zakręciła rączkami wielkie kółka.
-Nie wiem czy w naszym zoo są krokodyle- uśmiechnęłam się. 
-Chodźmy..- pociągnęła mnie za rękę.
-To idź zjeść śniadanie, a ja się pójdę przygotować, pasuje?- spytałam
-Tak- odpowiedziała i poszła do kuchni. Szybko wstałam i poszłam wziąć kąpiel. Weszłam do garderoby i złapałam jakiś ciepły komplet ubrań i wyszłam.
-Idziemy? - spytałam. Wszyscy byli już w miarę ogarnięci.i gotowi do wyjścia. Złapałam swoją torebkę i ruszyliśmy. Sara złapała mnie za rękę i wtedy poczułam miłe ciepło przeplatające moje nerwy i mięśnie. To chyba tak objawia się jak kobieta ma dziecko i może się nim opiekować. Piękne uczucie. Nie da się go opisać. Za cholerę nie rozumiem kobiet, które potrafiły zrobić coś swoim dzieciom, to jak skrzywdzić samego siebie.
-Kamila?- usłyszałam
-Tak?- spojrzałam na Łukasza.
-O czym tak myślisz?- spytał łapiąc mnie za rękę.
-O tym jakie to cudowne trzymać w dłoni cały swój świat- uśmiechnęłam się do niego. Wsiedliśmy do samochodu i po kilku minutach byliśmy już w zoo. Zaczęliśmy po nim spacerować. Sara pokazywała na każde zwierzątko i znakomicie się bawiła. Po dwu godzinnym maszerowaniu zatrzymaliśmy się przy placu zabaw. Blisko mieszkali Błaszczykowscy, więc Agata była tu z Oliwią. Dziewczynki pobiegły na zjeżdżalnie, a Agata poszła dla nich po picie. Łukasz usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę, przeplatając nasze palce.
-Kocham Cię- uśmiechnął się.
-Za co?- spytałam
-Nie można kochać kogoś za coś. Za co Ty mnie kochasz?- spojrzał na mnie.
-Za to, że jesteś.- złapałam drugą ręką nasze splecione dłonie. Po kilku minutach Agata wróciła do nas.
-Kamila? Masz już kreację na ślub Patrycji?- uśmiechnęła się
-Nie jeszcze, muszę iść na zakupy.
-Nikt jeszcze nie ma. Musimy iść razem.- upiła łyk wody. 
-No tylko jakoś trzeba się spiąć, bo to za tydzień.
-No tak, a Ania jakoś wyjeżdża na trzy dni to może jutro? - spytała
-Jeszcze trzeba ogarnąć Marcysię, Kasie i Darię.
***
Pożegnałam się z Sarą i Łukaszem i poszłam do domu. Otworzyłam kluczem drzwi. Ściągałam powoli buty. Weszłam do kuchni.
-Matko Boska!- zakryłam oczy.- Błagam was, w kuchni?- jęknęłam.
-Kamila! Miałaś być później- powiedziała Daria.
-Nie mówiłam o której będę- uszczypnęłam i wycofałam się z kuchni. Szybko weszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Zadzwoniłam na Skypie do mamy.
-Hej kochanie.- powiedziała swoim ciepłym głosem.
-Cześć- uśmiechnęłam się.
-Co tam u was?- spytała
- Ja byłam z Łukaszem i Sarą w zoo dzisiaj. Kasia i Moritz dzisiaj jechali do Berlina coś tam załatwić. Marcysia i Mario są u jego rodziców. Życie pełną parą.
-Balowałyście wczoraj?- spytała
-Dlaczego?
-Widzę za tobą pełno wody i jakieś proszki- uśmiechnęła się. No tak mama, jej nic nie umknie. 
-Panieńskie Patrycji- zaśmiałam się. 
-No to widzę imprezujecie. A kiedy do starej matki przyjedziesz?- 
-Nie wiem, mamo teraz jestem strasznie zabiegana. Real do nas przyjechał i musimy wszystko ogarniać, bo oni też potrzebują wyżywienia dopasowanego do swoich potrzeb. Potem jak oni wyjeżdżają to jest od razu ślub Hummelsa. Następnie wyjazd z drużyną gdzieś tam.
-Jako dietetyczka czy jako dziewczyna Łukasza?- spytała
-A to jakaś różnica?
-Tak, bo albo będziesz w pracy i nie będziesz spałą z nim w jednym łóżku, albo będziesz spała z nim w jednym łóżku, a to się może inaczej skończyć.
-Jeju, mamo!- zaciągnęłam.
-Wiem, wiem...-powiedziała.
-Mamo, muszę się rozłączyć, bo Ozil do mnie dzwoni.
-Kto?
-Pa mamo-rozłączyłam się i przełączyłam rozmowę.
-Hej Kamila!- usłyszałam całą gromadę.
-Siema, Mesut, Ikar, Jesus, Fabio, Sergio, Sami, Diego, Michael, Luka, Alvaro.
-Hej- powtórzyli drugi raz.
-Nie powinniście być na treningu?- spytałam
-Przed chwilą skończyliśmy
-No to zjeść jakieś warzywa, białko i odpoczywać- uśmiechnęłam się.
-Na razie siedzimy i gadamy o Polsce.
-Czemuż to?
-Bo w Polsce są najładniejsze dziewczyny, a niektórzy szukają- odpowiedział Ikar.
-Moje koleżanki wszystkie zajęte- powiedziałam i usiadłam wygodniej.
-Jak zajęta to nie znaczy, że nie można odbić- powiedział Jesus.
-Jesus odbij takiemu Mario Marcysię, a nawet sam Duch Święty Ci w meczu nie pomoże- wystawiłam język.
-A Marco?- spytał Fabio.
-Na Marco jeszcze bardziej bym uważała- wystawiłam język.
-Jeszcze jest ten.. no..- zawahał się Alvaro- Moritz?- spytał.
-Chcesz mu narzeczoną odbić?- spytałam z niedowierzaniem
-To on jest z nią zaręczony?- krzyknęli wszyscy.
-Tak, już z miesiąc- odpowiedziałam.
-Anie wyrwiemy Lewemu- powiedział Sami. Wybuchłam śmiechem.
-Albo Ania was załatwi jakimś karate, albo Robert się zemści.
-Dobra, przekonałaś nas.- odpowiedział Mesut.
-Jestem zmęczona. Chcecie coś ciekawego powiedzieć czy mogę iść spać?- spytałam
-Nie raczej- dodał Fabio.
-To Trzymajcie się
-Dobranoc- powiedzieli równo. Wyłączyłam laptopa, zabunkrowałam się pod kołdrę i zasnęłam
_______________________
Dziękuję, że tyle osób chce, żebym nie kończyła, ale serio zanudzę was :C  Mam plan zacząć pisać coś o Realu i nawet mam obmyślony plan, ale nie wiem jeszcze w której osobie. Czy jako narrator czy tak jak te wszystkie :D
Więc Rozdział dedykuję wszystkim, którzy skomentowali 25 rozdział. Dziękuję, że jesteście, dla was piszę :))
Jeżeli tu jesteś skomentuj to motywuje. I jeżeli macie TT to piszczcie tutaj, albo napiszcie do mnie, że czytacie. @SwagfromKlaudia. Nie macie się czego bać, nie gryzę jedynie mogę czasami nie odpisać jak nie widzę, ale zawszę się staram. odpisać.. Trochę narcyzowata. Jeżeli będziecie się udzielać, to może zostanę z wami do 50 rozdziału :) albo i 70 :)))
xxx 



Nie wiem czy było już to zdjęcie, ale je uwielbiam ♥


wtorek, 16 kwietnia 2013

25: Sama mam go sobie zapewnić?


Rozdział 25
Weszłam do domu. Właściwie wbiegłam, wpadłam na walizki.
-Kto wyjeżdża?.. Cholera!- wrzasnęłam.
-Kamila- usłyszałam cichy dziecięcy głos.
-Sara?- spojrzałam na małą dziewczynkę.
-Tak- uśmiechnęła się i rzuciła się na mnie.
-A gdzie tata?- spytałam
-Tutaj- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Co się cieszysz ty?- wystawiłam język.
-Idziesz dzisiaj z nami do zoo?- spytała dziewczynka. 
-Kochanie..- zaczęłam i spojrzałam na zegarek.
-Skarbie mówiłem Ci już, że Kamila idzie dzisiaj z ciocią Kasią, Marcysią, Darią, Patrycją, Anią i Agatą na szaloną noc po klubach- przerwał mi.
-Ciocia Patrycja bierze ślub i musimy to uczcić, wiesz?- pogłaskałam ją po głowie- ale jutro cały dzień będę dla Ciebie- uśmiechnęłam się.
-No chyba, że się zapijesz- przerwał Piszczek.
-Cicho Łukasz- podeszłam do niego i dałam mu delikatnego całusa w policzek. Ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w samym ręczniku ruszyłam do pokoju. Na łóżku siedział Piszczek.
-Gdzie masz małą?- spytałam, poprawiając ręcznik.
-Bawi się z Gotze- uśmiechnął się i podszedł do mnie. Delikatnie zaczął mnie całować, potem coraz zachłanniej. Jego ręce ruszyły do mojego ręcznika.
-A jak wejdą?- spytałam.
-A co my nie możemy?- zaśmiał się i kontynuował swoją poprzednią czynność.
-Właściwie..-jęknęłam
**
Poprawiłam swoją sukienkę i zbierałam się do wyjścia. Jako, że z naszego mieszkania wychodziła połowa gości to nasza "limuzyna" podjeżdżała do nas. Daria stała przed lustrem i robiła ostatnie poprawki. Moritz siedział na kanapie i bawił się z Sarą. Kasia siedziała obok i przyglądała się temu. Dalej stał Mario i dawał wykład Marcysi.
-Pamiętaj, żeby za dużo nie pić..
-Dobrze.
-Nie podrywaj tam nikogo
-Będę flirtować ze wszystkimi- uśmiechnęła się do niego.
-Jak zobaczę, że z kimś flirtujesz to nie będzie seksu przez miesiąc- wystawił język
-EJ! Tu jest dziecko!- warknął Łukasz
-Ja tylko mówię, wy praktykujecie- odkrzyknął.
-Zazdrościsz Gotze?- spojrzałam w jego stronę.
-No nie wiem co Łukasz robi, że tak Ci się podoba
-Mario zamknij się- upomniał go Łukasz
-Dlaczego? Mi się ta wymiana zdań podoba- powiedziałam.
-Co innego też Ci się podoba- Mario zaczął krzyczeć i udawać orgazm. Z lewej strony poleciała w jego kierunku poduszka.
-Debil!- krzyknęła Marcysia.
W tym momencie do pokoju wbiegł Hummels podniósł mnie i zaczął się kręcić w kółko.
-Mats nie wiem co chcesz mi zrobić, ale zaraz zwymiotuję!-
-Kocham Cię!- wrzasnął
-Mats puść ją!-powiedziała Patrycja
-On już coś pił- powiedział Łukasz
-Co tu się dzieje?!- krzyknęła Ania wchodząc z Lewym do salonu.
-Chyba gwałty- odpowiedziała Agata.
-Agata gdzie masz brzuch?- spytała Kasia
-Został w domu- zaśmiała się.
-Jak ty go tak przykryłaś?
-Nie wiem- zaczęły się śmiać.
-Mamy dwie ciężarne tu, tak?- spytałam zbierając grupę.
-Możemy mieć trzy- przytulił mnie od tyłu Łukasz, chciał to powiedzieć cicho, ale mu nie wyszło.
-Wariat- pogłaskałam go po głowie.
-Idźmy już- podyktowała Ania. Dostałyśmy jeszcze masę wyrzeczeń on naszych "opiekunów" i ruszyłyśmy. Przed drzwiami stała wielka biała limuzyna.
-Bawimy się w tym- powiedziała Patrycja.
***
Delikatnie już wprawione, zaczęłyśmy dawać prezenty młodej.
Kasia podała jej czerwone pudełko. Patrycja szybko je otworzyła.
-Co to jest?- podniosła czarny stanik ze środka
-Żebyś z Matsem miała się w co bawić- zaśmiała się.
-Może nie wyciągnę nic więcej- spojrzała na pudełko.
-Teraz ja!- rzuciła Marcysia.
-O to jest małe- otworzyła- Kajdanki?- zaśmiała się.
-Z futerkiem!- krzyknęła czerwonowłosa
-To dużo zmienia.- Powoli otwierała resztę. Tłuczek, jakieś dziwne breloczki, kartki i bony na zakupy.
-Kocham was!- zaśmiała się i przytuliła każdą po kolei.
***
Leżałam na łóżku. Obudził mnie hałas odkrywania kołdry. Właściwie to jest taki hałas?!
-Jak ja się tu znalazłam?- spytałam rozciągając ręce.
-Doczołgałaś się- zaśmiał się Łukasz.
-Mamy jakieś proszki?- spytałam.
-Na kaca najlepszy jest orgazm kochanie- puścił mi oczko i kierował się do drzwi.
-Sama mam sobie go zapewnić?- rzuciłam nie myśląc nad słowami.
-Nie- odpowiedział i wyszedł. Ruszyłam za nim. Wyciągnęłam z jego torby jego spodnie na trening i ruszyłam do kuchni. Wyszperałam z apteczki jakieś leki, połknęłam i usiadłam na kanapie.
-Niech mi ktoś wczorajsze streści- zaśmiałam się.
-Nikt nie pamięta-odpowiedziała Marcysia
________________________

Drętwo! :CCCCC
Chyba będę niedługo kończyć ten blog, nie wiem jak, ale go skończę, bo nie widzę już powodu, żeby go pisać. Przepraszam Łukasz :C  Źle się czuję :C
Wchodzisz?= zostaw komentarz proszę..
xx





piątek, 5 kwietnia 2013

24: Walentynki!


Rozdział 24
*Perspektywa Kasi* 
Otworzyłam oczy, obok leżał Moritz i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
-Hej piękna- odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy.
-Dzień dobry- podniosłam kąciki ust.
-Wiesz gdzie jesteśmy?- spytał
-W jakimś hotelu, miasta i kraju nie jestem pewna- złapałam jego dłoń
-A co powiesz na Paryż we Francji?- przygryzł wargę
-Co?-jęknęłam.
-Bardzo chciałaś jechać do Paryża i oto jesteś- podciągnął się na dłoniach. Delikatnie go pocałowałam.
-Jesteś wspaniały- przejechałam dłonią po jego pliczku.
-Dziękuję- uśmiechnął się.- Idziemy zwiedzać, prawda?- Wbił we mnie wzrok.
-Tak- przygryzłam wargę. Wstałam, ubrałam żółtą luźną bluzkę, ciemne spodnie i lity.  Złapał mnie pod rękę i ruszyliśmy na miasto. Przechodziliśmy obok pięknych, zabytkowych kamieniczek. Weszliśmy do jednej piekarni i kupiliśmy kilka ciepłych rogalików. Podeszliśmy do wieży Eiffla. Jeszcze większa niż się wydaje. Wielka, stalowa... i zarazem piękna. Stanęłam na środku i zaczęłam robić jej zdjęcia. Kiedy się odwróciłam, żeby pokazać zdjęcie Moritzowi zobaczyłam jak chłopak trzyma w ręce wielki bukiet róż.
-ojeju!- wrzasnęłam
-Kocham Cię- wręczył mi bukiet i pocałował najczulej jak umiał. Weszliśmy na wierzę i przyglądaliśmy się panoramie Paryża.
-Pięknie tu- powiedziałam z przejęciem w głosie.
-Jesteś piękniejsza- objął mnie lewym ramieniem. Przytuliłam się do niego.
-Jesteś cudowny.- wyszeptałam mu do ucha i wtuliłam się w niego mocniej. Po około godzinie schodziliśmy na dół. Stanęłam przed wieżą i jeszcze raz na nią spojrzałam. Kilka fanów Borussi Dortmund podbiegło do piłkarza i poprosiło go o zdjęcia i autografy. Kiedy tylko skończyła się kolejka do Moritza ruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu. Po godzinnym spacerze wchodziliśmy do naszego pokoju. Wsadziłam kwiaty do wazonu i usiadłam na łóżku.
-Oglądamy coś?- spytałam i pokazałam miejsce obok mnie. Moritz usiadł obok i położył rękę na moim udzie. Wsunęliśmy się bardziej na łóżku, tak aby opierać się o jego koniec. Włączyłam telewizor i zaczął lecieć jakiś film. Spojrzałam na swojego narzeczonego. Jego ręką dalej spoczywała na moim udzie. Dotknęłam jej. Chłopak odwrócił się do mnie i zaczął delikatnie całować. Zjechałam po oparciu, leżałam na łóżku, a on obdarowywał mnie pocałunkami. Szybkimi ruchami odpięłam jego koszulę, a on powoli pozbywał się moich spodni.
***
*perspektywa Marceliny* 
Obudził mnie delikatny pocałunek w szyję.
-Mario?- spytałam
-Tak, kochanie- odpowiedział.
-Co tu robisz?- spytałam wychodząc z pod kołdry.
-Przyszedłem do Ciebie- uśmiechnął się.
-Tak?- pociągnęłam go za policzki i przewróciłam tak, że leżał obok mnie. Usiadłam  na nim i zaczęłam delikatnie całować.
-Wiesz, to ja Ci chciałem na walentynki zrobić jakiś prezent, ale taki jaki ty teraz mi proponujesz, podoba mi się najbardziej- pociągnął w dół piżamę. Delikatnie całowałam jego aksamitne usta. Pewnie w mniejszym pokoju, od tego co się między nami działo zaparowały by szyby, ale tu się to jakoś rozchodziło. Mario próbował ściągnąć ze mnie piżamę. Zatrzymałam ją.
-Nie kochany. To wieczorem- pocałowałam go w nos. Złapałam dół piżamy i poszłam się przebrać. Ubrałam długą bluzkę z koniem i spodnie w moro.  Mario siedział na łóżku.
-Co dzisiaj robimy?- spojrzałam na niego.
-Nie wiem może to co przerwałaś?- podszedł do mnie i zawinął ręce na mojej miednicy.
-Może później- odwróciłam się do niego i pocałowałam go.
-Dobra to idziemy do kina?- spytał
-Mi pasuje.- uśmiechnęłam się. Włączyliśmy komputer, zarezerwowaliśmy bilet i zaczęliśmy się zbierać.
Po kilku godzinnym seansie pojechaliśmy do Mario. Zjedliśmy kolację i..
***
*Perspektywa Darii*
Obudziłam się, za ścianą słyszałam jak Mario i Marcysia się wygłupiają. Spojrzałam na telefon. Jedna wiadomość.
"Będę u Ciebie za dwadzieścia minut. xx" 
Szybko się podniosłam, złapałam leginsy i jakiś cienki sweter.  Wbiegłam do łazienki i zrobiłam delikatny makijaż. Kiedy skończyłam, usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam je i rzuciłam się na Marco.
-Hej kochanie- pocałował mnie. Wyciągnął z torby ciemną opaskę. -Porywam Cię, załóż to.
-Wezmę tylko telefon.
-To jest napad! - warknął
-Dobrze- odpowiedziałam i założyłam posłusznie ciemną opaskę na oczy.
Nie widziałam co się dzieje dookoła, tylko słyszałam cichy pomruk silnika. Kiedy się nie widzi trasy, czas leci wolniej, więc po jakiejś dłuższej przerwie Marco pomógł mi wyjść z samochodu. Podniósł mnie i gdzieś przeniósł. Poczułam mieszankę jego perfum, róż i jakiś przypraw. W  uszach rozbrzmiewała cicha, wolna muzyka. Po chwili opaska spadła, a moim oczom ukazał się pięknie przystrojony zadaszony taras. Kilka świeczek na stole, pełno róż, jasne, delikatne meble. Usiedliśmy do kolacji. Po zjedzeniu zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki.
-Kocham Cię, będziesz moją walentynką- spytał, podnosząc go góry mój podbródek.
-Ja Ciebie też. Będę- uśmiechnęłam się do niego. Opadliśmy na kanapę. Wtuliłam się w jego tors i słuchałam bicia jego serca.
****
*Perspektywa Kamili* Patrzyłam na śpiącego Łukasza. Przejechałam po jego twarzy ręką i zobaczyłam jak powoli otwiera zaspane oczy.
-Witaj moja walentynko- uśmiechnęłam się.
-Zakryj się- powiedział i zakrył gołą część mojego ciała.
-Dlaczego?- przybliżyłam się do niego.
-Bo nie chce, żebyś zmarła- przysunął mnie jeszcze bardziej do siebie. Czułam jego ciepły tors na swojej klatce piersiowej.
-Dziękuję za wczoraj- pocałował mnie w czoło.
-To chyba ja powinnam podziękować co?- spojrzałam w jego oczy
-Nie wiem kto się bardziej męczył- uśmiechnął się.
-Głupek!- zaśmiałam się.
-Czekaj mam coś dla Ciebie- odsunął się i wyszedł z łóżka. Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę. Usiadłam i zakryłam górną, gołą partię ciała białą kołdrą. Po chwili Łukasz przyszedł z dużym kartonem i położył go na moich nogach. Podniosłam wieczko i zobaczyłam tam małą szarą kulkę. Sięgnęłam po nią ręką i wtedy zamiauczała. Spojrzałam na chłopka i znowu na małego kotka.
-Jeju.. dziękuję- powiedziałam i pocałowałam go
-Nie ma za co kochanie- oddał pocałunkiem. Wpuściłam Łukasza pod kołdrę i położyłam małego kotka na pościeli.
-Trzeba będzie dać mu jakieś imię- uśmiechnęłam się.
-Na pewno wymyślisz coś ładnego
______________________________
Trochę inny rozdział, ale chciałam, żeby wszystko w nich było.. Pewnie mi się nie udało, ale cóż..
W następnym tygodniu pełno sprawdzianów i jakiś zapamiętywanek..  oh gad..
Mam nadzieje, że taki dość długi "nakarmi" was na jakiś ten tydzień, bo pewnie nie usiądę do bloga.
xxx
Merry!







czwartek, 4 kwietnia 2013

23: Jesteś za młoda na takie rzeczy

Rozdział 23 
Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami.
-Co?!- krzyknęła Kasia
-Nic- zacisnęłam wargi w wąski pasek.
-Taaaak- odpowiedziała i podeszła do mnie.
-Łukasz.- odwiesiłam kurtkę.
-Oj tam- przytuliła mnie- Patrycja i Agata dzisiaj wpadną, więc posiedzimy sobie.
-No spoko. Idę się umyć i przebrać. -uśmiechnęłam się.
-Idź-machnęła ręką. Wystawiłam jej język. 
-Ej! Nie! Chodź, powiedz mi co z Moritzem?- odwróciłam się w drzwiach. Po chwili Kasia wbiegła do pokoju. Dziewczyna opowiadała o swoim narzeczonym, ale jakoś nic do mnie nie docierało.
"O co mu chodziło?" jedyna myśl, jaka teraz siedziała w mojej głowie.
-Kamila!- wyrwała mnie z przemyśleń
-Tak?- spytałam zapinając spodnie.
-Słuchasz mnie?
-Przepraszam. Myślałam o Łukaszu.
-A co się stało?
-Nie wiem właściwie. Obraził się, że Ozil do mnie zagadał.- Zaczęłam delikatnie gnieść włosy w rękach.
***
Nalałam trochę whiskey do szklanki i popiłam. Usłyszałam dźwięk dzwonka, podbiegłam do drzwi i otworzyłam.
-Siemka!- krzyknęła Ania podnosząc butelkę wina w ręce.
-Hej!- przytuliłam ją i wpuściłam. Za nią stała Patrycja z dużym pomarańczowym sokiem, a obok Agata z wielkim ciastem. Weszły do środka i zaczęłyśmy się rozkręcać. Usiadłam na kanapie, a obok mnie Kasia. Dalej Marcysia i Daria. Na przeciwko Ania, Agata i Patrycja.
-Która co pije?- spytała Daria
-Ja whiskey -odpowiedziałam
-Ja soczek pomarańczowy- odpowiedziała Pati
- ja też sok- powiedziała Agata
-Ja wino- Ania się uśmiechnęła
-To ja z Anią- dodała Kasia.
-Marcysia?- spytała Daria
-No to ja chce Cin Cin - odpowiedział
-To ja też. Zaraz wam przyniosę.
-Patrycja, jak maleństwo?- spytała Ania
-a dobrze. Rozwija się- uśmiechnęła się i pogłaskała po brzuchu.
-Ile jeszcze?- spytałam
-No to dopiero drugi miesiąc- odpowiedziała
-Agata, a ty który?- spytała Marcysia
-Ja czwarty- uśmiechnęła się
-Kuba się postarał- zaśmiałam się
-W końcu trafił- wybuchła śmiechem Ania
-Ty uważaj, żeby Lewy nie strzelił- powiedziała Agata
-Na razie nie trafi- odpowiedziała
-A co, dopiero po ślubie?- spytała Kasia
-Nie no, ale nie trafi- zarumieniła się
-Wiesz, Robercik jest nieprzewidywalny- dodała Ania
-Oj jest
-uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu- wszystkie krzyknęłyśmy w jednym momencie.
***
Podniosłam się powoli. Złapałam za głowę i spojrzałam na zegarek.
-O cholera!- wrzasnęłam i wskoczyłam do garderoby. Ubrałam szybko jakieś ciuchy i wybiegłam do pracy.
***
Ominęłam jakimś szybkim i zwinnym ruchem Jurgena.
-Kamila!- wrzasnął
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się i pognałam do gabinetu.
-Jesteś- usłyszałam zza parawanu
-Zdążyłam- podniosłam rękę do góry, w tym momencie Roman przybił mi piątkę.
-Co ty tu?- otworzyłam usta. 
-Jesteś za młoda na takie rzeczy- uśmiechnęłam się i wyszedł.
-HA-HA-HA-powiedziałam i usiadłam na swoim stanowisku.
Po kilku godzinach Łukasz przyszedł do mnie.
-Kamila, idziemy coś zjeść?- spytał
-No jasne- uśmiechnęłam się i ruszyłam do niego. Weszliśmy do bufetu.
-Co chcesz?- spytał
-Sałatkę- uśmiechnęłam się i poszłam do stołu. Po chwili Łukasz do mnie przyszedł z dwiema sałatkami. Usiadł obok i i złapał mnie za rękę.
-Przepraszam za wczoraj- pocałował mnie w policzek.
-Nie rób tak nigdy więcej, ok?- złapałam go za policzek i pocałowałam.
-Dobrze- odpowiedział, spojrzał na moje usta i pocałował jeszcze raz. Zaczęliśmy rozmawiać o jakimś wspólnym wyjeździe.
-Hej- dosiadł się do nas Mesut.
-Siemka- przywitaliśmy się. Spojrzałam na dłoń niemieckiego piłkarza.
-Masz żonę?- pokazałam na obrączkę.
-Mam- uśmiechnął się. Puściłam Łukaszowi sójkę w bok i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
-a Łukasz ty nie miałeś?- spytał
-Miałem- otworzył pudełko z sałatką
-Nie mam pytać tak?
-Jakoś sobie poradziłem- uśmiechnął się i przytulił mnie.
-Ojeju- powiedziałam i delikatnie go pocałowałam.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę i rozmawialiśmy z Ozilem. Wróciłam do swoich zajęć.
***
Wychodziłam z gabinetu i Łukasz czekał na mnie przed drzwiami.
-Łukasz!- krzyknął ktoś z naprzeciwka.
-Mats!- wrzasnęłam i przytuliłam się do niego, obok szła Patrycja.
-Mamy dla was coś- uśmiechnęli się.
-Tak?-spytałam
-No to razem chcielibyśmy zaprosić was na nasz ślub, który odbędzie się dwudziestego czwartego lutego.- podali nam zaproszenie.
-Już za dwa tygodnie- uśmiechnęłam się do nich.
-Dokładnie
-Dziękujemy- uśmiechnął się Łukasz i poszliśmy do samochodu.
_____________________________________
Kra kra XDD
Robię babeczki, więc się nie dziwcie, że jest taki dziwny..
10 komentarzy na następny?
xxx 

wtorek, 2 kwietnia 2013

22. Dureń no kurde dureń

Rozdział 22.
*Perspektywa Kamili*

Było grubo po pierwszej w nocy, wchodziłam z Łukaszem do pokoju jak najciszej, żeby nikogo nie obudzić. Cicho zamknęłam drzwi i spojrzałam na przystojnego chłopaka obok mnie.
-Co teraz robimy?-spytał
-Wybieraj- uśmiechnęłam się do niego i ściągnęłam skórzaną kurtkę. Podszedł do mnie, lekko oderwał od ziemi i zaczął całować. Małymi krokami przemierzaliśmy odcinek od drzwi do łóżka. Pomagałam Łukaszowi z rzeczami. Nagle usłyszałam czyjeś krzyki na korytarzu. Obydwoje wybiegliśmy z pokoju. Naszym oczom ukazał się Marco zalany w trupa z bukietem róż.
-Daria!- krzyczał
-Mario.. Ty go tu przywiozłeś?- spytałam
-Powiedział, że jak go tu nie zawiozę to mnie zabije.- bronił się
-Cholera!- warknął Reus- Kamila! Gdzie jest Daria!!!- wrzeszczał
-Zamknij się!- rozkazał Łukasz
- Ty przyszedłeś do Darii?- spytał Marco
-Nie- odpowiedział spokojnie.
-Łukasz, powiedz mi prawdę!- wrzasnął i zakołysał się.
-Dureń no kurde dureń- podniósł ręce do góry.
-Co tu się dzieje?- spytała Daria wychodząc z pokoju.
-Marco do Ciebie przyszedł
-Daria! Nie gniewaj się na mnie!- szedł do niej na kolanach.
-Ale ja się na Ciebie nie gniewam- odpowiedziała spokojnie.
-Ta cała Caroline się dla mnie nie liczy..
-Ja to wiem Marco- uśmiechnęła się do niego.
-To czemu się do mnie nie odzywałaś?- spytał
-No bo to był dla mnie szok i byłam zazdrosna
-A ja myślałem, że z nami koniec. Matko jaki ja głupi- jęknął, rozłożył się na ziemi i zasnął. Chwilę jeszcze staliśmy i trochę z niedowierzaniem patrzyliśmy na nawet słodką scenę.
-Przełóżmy go na kanapę- powiedział Łukasz
-Nie, zostaw go. - odpowiedział Mario i wszedł do sypialni Marcysi. Daria poszła do swojego pokoju z wielkim uśmiechem na ustach. Spojrzałam na Łukasza i delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Ruszyliśmy ku "naszej" sypialni.
***
Obudziłam się. Piszczek siedział na końcu łóżka i z kimś rozmawiał przez telefon. Podniosłam się, przytuliłam do niego i delikatnie przejechałam po jego klatce piersiowej. Skończył rozmowę i delikatnie pocałował moje dłonie.
-Jesteś wspaniała- szeptał. Odpłacałam mu się uśmiechem. Poszłam do garderoby i ubrałam jasne rurki, jakąś bluzę i kilka dodatków.
-Idziesz do pracy?- spytał
-Czemu to Cię tak dziwi? Przecież zawsze w czwartki chodzę do pracy- odpowiedziałam poprawiając koczek.
-Nie, nie dziwi mnie to- odpowiedział.
-Coś się stało?- spytałam
-Nie, tylko dzisiaj przyjeżdża Real do nas..- przerwał
-Jesteś zazdrosny!- krzyknęłam i spojrzałam na niego.
-Nie!- zaczął się bronić
-Spokojnie, nikt z Realu mnie nie pociąga tak jak ty- uśmiechnęłam się do niego i delikatnie pocałowałam. Wyszłam z pokoju. Na korytarzu już przebudził się Reus, ale jeszcze nie wiedział gdzie jest i chyba jeszcze nie rozumiał, że leży na ziemi.
-Dzień dobry- powiedziałam omijając go
-Kamila?- spojrzał na mnie
-Tak to ja- uśmiechnęłam się.
-Gdzie ja..- przerwał, wstał i zatrzymał się na ścianie. - chyba popiłem- dodał
-Chyba trochę tak. Masz dzisiaj trening i jak Cię Klopp zobaczy w taki stanie to masz załatwione plus dwadzieścia okrążeń- powiedział Łukasz podając mu wodę.
-Dziękuję, że się o mnie martwisz- wystawił język. Patrycja wyszła z pokoju i pomogła mu się przetransportować do łazienki.
Marcysia i Mario siedzieli na kanapie i najwidoczniej coś było nie tak.
-Coś się stało?- rzuciłam z kuchni, podchodząc do nich.
-Nie, jest ok- uśmiechnęli się. Pomachałam głową i wróciłam do Łukasza. Po chwili wychodziliśmy już do pracy.
**
-Kamila, mamy zejść do Jurgena- rzuciła Emma i złapała swój telefon. Wstałam z fotela i ruszyłam za nią.
Po chwili wychodziłyśmy na boisko. Na murawie stały dwie grupki. Jedna to Borussia Dortmund w swoich czarno- żółtych strojach treningowych, a naprzeciwko nich Real Madryt w białych strojach.
-Chłopcy to są nasze dietetyczki. Jako, że będziecie u nas przez najbliższy miesiąc to one będą zajmować się waszymi "chorobami" -powiedział Jurgen, a Mesut Ozil przetłumaczył swoim kolegom. No właśnie Ozil... Chłopak o dziwnej urodzie, miał coś w sobie czego nikt nie potrafił zidentyfikować. Talent? Na pewno!
-Hej jestem Mesut- podał mi dłoń.
-Kamila- uśmiechnęłam się i uścisnęłam ją.
-Jesteś Polką?- spytał
-Tak- pomachałam głową
-Widać- puścił mi oczko i poszedł dalej. Trochę w szoku odwróciłam się za nim i uśmiechałam się. Podbiegł do mnie Łukasz.
-Rumienisz się- złapał mnie za ręce.
-Nie jestem przyzwyczajona do oglądania takich piłkarzy na co dzień- odpowiedziałam
-a ja?- spojrzał na mnie.
-Oj Ty!- wspięłam się na palce i pocałowałam go. Wróciłam do swoich zajęć.
***
Jak zawsze Łukasz czekał na mnie na holu.
-Hej kochanie!- jęknęłam i pocałowałam go w policzek.
-Witaj- uśmiechnął się.
-Idziemy?
-Tak- złapał mnie za rękę.
-Kamila!- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się.
-Mesut?- zmarszczyłam brwi.
-Siema Łukasz, to wy..?- za jąkał się
-Cześć. Co my?- pociągnął
-A już nic..- przerwał, pożegnał się i poszedł.
-Dziwny człowiek- uśmiechnęłam się do Łukasza i poszliśmy do samochodu.
Piszczu zatrzymał się na parkingu przed mieszkaniem.
-Wejdziesz?- spytałam
-Nie- odwarknął
-Co jest?- odwróciłam się do niego.
-Nic
-Przecież widzę..
-Nic- powtórzył
-Jesteś zazdrosny o Ozila?- spytałam. Milczał. -Łukasz!- krzyknęłam. -Nie masz o co być zazdrosny- powiedziałam, położyłam rękę na jego kolano.
-Przyjedziesz do mnie jutro?- spytałam
-Napiszę Ci- powiedział oschle
-AHA- powiedziałam jak najbardziej bez emocji i wyszłam z samochodu.
_____________________________________________
Psuję psuję!
Jutro szkoła :C
Ile komentarzy uda mi się uzbierać pod tym postem?
xxx