sobota, 20 kwietnia 2013

26: ale co mi jest?

Rozdział 26

 Siedziałam na kanapie. I próbowałam razem z Marcysią przypomnieć sobie co działo się na wczorajszej imprezie.
-Ja pamiętam tylko, że po tym jak Patrycji dałyśmy prezenty to chciałyśmy nakręcić Harlem Shake, ale telefonu żadna nie mogła znaleźć. - wyrecytowałam
-Raczej nie mogła go wyciągnąć z torebki. Darii telefon wyleciał przez przednią szybę. - uśmiechnęła się.
-Jak zawsze Polski najlepsze imprezowiczki. - W tym momencie do pokoju weszła Ania z wielkim "rysunkiem" na twarzy.
-Boże Ania co ci się stało- spytałam. Usłyszałam za sobą tylko zaraźliwy śmiech Łukasza. -Co się śmiejesz?- spojrzałam na niego.
-Bo Anna musiała zgonować, że tak ją załatwiłyście- uśmiechnął się.
-Ale co mi jest?- spytała podchodząc do lustra. -Matko, Co to jest?!- wrzasnęła- Kto mi narysował męski narząd na twarzy?- spytała z oburzeniem.
-Nie wiem, ja nic nie pamiętam- zakryłam twarz w koc.
-Śmiesznie będzie jak takie zdjęcie dostanie się do gazet. Jak hejterki się teraz oburzą- Ania pokiwała głową. 
-Już dawno nie czytałam jakiś obraźliwych komentarzy na mój temat. Chyba Cię Łukasz nie lubią- odwróciłam się do niego i pokazałam język.
-Wiesz, chciałem Ci dać rosół, ale jak ty mi z takim czymś to sam go zjem.- odpowiedział. Podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam.
-Przecież żartuję- przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie w czoło.
Jeszcze chwilę siedzieliśmy i obgadywaliśmy co mogło dziać się na imprezie. Do pokoju wbiegła Sara 
-Kamila!- krzyczała. Moja głowa tego nie wytrzymywała.
-Nie krzycz kochanie- uśmiechnęłam się do niej.
-Dobrze. Idziemy do zoo? Tata powiedział, że pokażesz mi krokodyle.- zakręciła rączkami wielkie kółka.
-Nie wiem czy w naszym zoo są krokodyle- uśmiechnęłam się. 
-Chodźmy..- pociągnęła mnie za rękę.
-To idź zjeść śniadanie, a ja się pójdę przygotować, pasuje?- spytałam
-Tak- odpowiedziała i poszła do kuchni. Szybko wstałam i poszłam wziąć kąpiel. Weszłam do garderoby i złapałam jakiś ciepły komplet ubrań i wyszłam.
-Idziemy? - spytałam. Wszyscy byli już w miarę ogarnięci.i gotowi do wyjścia. Złapałam swoją torebkę i ruszyliśmy. Sara złapała mnie za rękę i wtedy poczułam miłe ciepło przeplatające moje nerwy i mięśnie. To chyba tak objawia się jak kobieta ma dziecko i może się nim opiekować. Piękne uczucie. Nie da się go opisać. Za cholerę nie rozumiem kobiet, które potrafiły zrobić coś swoim dzieciom, to jak skrzywdzić samego siebie.
-Kamila?- usłyszałam
-Tak?- spojrzałam na Łukasza.
-O czym tak myślisz?- spytał łapiąc mnie za rękę.
-O tym jakie to cudowne trzymać w dłoni cały swój świat- uśmiechnęłam się do niego. Wsiedliśmy do samochodu i po kilku minutach byliśmy już w zoo. Zaczęliśmy po nim spacerować. Sara pokazywała na każde zwierzątko i znakomicie się bawiła. Po dwu godzinnym maszerowaniu zatrzymaliśmy się przy placu zabaw. Blisko mieszkali Błaszczykowscy, więc Agata była tu z Oliwią. Dziewczynki pobiegły na zjeżdżalnie, a Agata poszła dla nich po picie. Łukasz usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę, przeplatając nasze palce.
-Kocham Cię- uśmiechnął się.
-Za co?- spytałam
-Nie można kochać kogoś za coś. Za co Ty mnie kochasz?- spojrzał na mnie.
-Za to, że jesteś.- złapałam drugą ręką nasze splecione dłonie. Po kilku minutach Agata wróciła do nas.
-Kamila? Masz już kreację na ślub Patrycji?- uśmiechnęła się
-Nie jeszcze, muszę iść na zakupy.
-Nikt jeszcze nie ma. Musimy iść razem.- upiła łyk wody. 
-No tylko jakoś trzeba się spiąć, bo to za tydzień.
-No tak, a Ania jakoś wyjeżdża na trzy dni to może jutro? - spytała
-Jeszcze trzeba ogarnąć Marcysię, Kasie i Darię.
***
Pożegnałam się z Sarą i Łukaszem i poszłam do domu. Otworzyłam kluczem drzwi. Ściągałam powoli buty. Weszłam do kuchni.
-Matko Boska!- zakryłam oczy.- Błagam was, w kuchni?- jęknęłam.
-Kamila! Miałaś być później- powiedziała Daria.
-Nie mówiłam o której będę- uszczypnęłam i wycofałam się z kuchni. Szybko weszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Zadzwoniłam na Skypie do mamy.
-Hej kochanie.- powiedziała swoim ciepłym głosem.
-Cześć- uśmiechnęłam się.
-Co tam u was?- spytała
- Ja byłam z Łukaszem i Sarą w zoo dzisiaj. Kasia i Moritz dzisiaj jechali do Berlina coś tam załatwić. Marcysia i Mario są u jego rodziców. Życie pełną parą.
-Balowałyście wczoraj?- spytała
-Dlaczego?
-Widzę za tobą pełno wody i jakieś proszki- uśmiechnęła się. No tak mama, jej nic nie umknie. 
-Panieńskie Patrycji- zaśmiałam się. 
-No to widzę imprezujecie. A kiedy do starej matki przyjedziesz?- 
-Nie wiem, mamo teraz jestem strasznie zabiegana. Real do nas przyjechał i musimy wszystko ogarniać, bo oni też potrzebują wyżywienia dopasowanego do swoich potrzeb. Potem jak oni wyjeżdżają to jest od razu ślub Hummelsa. Następnie wyjazd z drużyną gdzieś tam.
-Jako dietetyczka czy jako dziewczyna Łukasza?- spytała
-A to jakaś różnica?
-Tak, bo albo będziesz w pracy i nie będziesz spałą z nim w jednym łóżku, albo będziesz spała z nim w jednym łóżku, a to się może inaczej skończyć.
-Jeju, mamo!- zaciągnęłam.
-Wiem, wiem...-powiedziała.
-Mamo, muszę się rozłączyć, bo Ozil do mnie dzwoni.
-Kto?
-Pa mamo-rozłączyłam się i przełączyłam rozmowę.
-Hej Kamila!- usłyszałam całą gromadę.
-Siema, Mesut, Ikar, Jesus, Fabio, Sergio, Sami, Diego, Michael, Luka, Alvaro.
-Hej- powtórzyli drugi raz.
-Nie powinniście być na treningu?- spytałam
-Przed chwilą skończyliśmy
-No to zjeść jakieś warzywa, białko i odpoczywać- uśmiechnęłam się.
-Na razie siedzimy i gadamy o Polsce.
-Czemuż to?
-Bo w Polsce są najładniejsze dziewczyny, a niektórzy szukają- odpowiedział Ikar.
-Moje koleżanki wszystkie zajęte- powiedziałam i usiadłam wygodniej.
-Jak zajęta to nie znaczy, że nie można odbić- powiedział Jesus.
-Jesus odbij takiemu Mario Marcysię, a nawet sam Duch Święty Ci w meczu nie pomoże- wystawiłam język.
-A Marco?- spytał Fabio.
-Na Marco jeszcze bardziej bym uważała- wystawiłam język.
-Jeszcze jest ten.. no..- zawahał się Alvaro- Moritz?- spytał.
-Chcesz mu narzeczoną odbić?- spytałam z niedowierzaniem
-To on jest z nią zaręczony?- krzyknęli wszyscy.
-Tak, już z miesiąc- odpowiedziałam.
-Anie wyrwiemy Lewemu- powiedział Sami. Wybuchłam śmiechem.
-Albo Ania was załatwi jakimś karate, albo Robert się zemści.
-Dobra, przekonałaś nas.- odpowiedział Mesut.
-Jestem zmęczona. Chcecie coś ciekawego powiedzieć czy mogę iść spać?- spytałam
-Nie raczej- dodał Fabio.
-To Trzymajcie się
-Dobranoc- powiedzieli równo. Wyłączyłam laptopa, zabunkrowałam się pod kołdrę i zasnęłam
_______________________
Dziękuję, że tyle osób chce, żebym nie kończyła, ale serio zanudzę was :C  Mam plan zacząć pisać coś o Realu i nawet mam obmyślony plan, ale nie wiem jeszcze w której osobie. Czy jako narrator czy tak jak te wszystkie :D
Więc Rozdział dedykuję wszystkim, którzy skomentowali 25 rozdział. Dziękuję, że jesteście, dla was piszę :))
Jeżeli tu jesteś skomentuj to motywuje. I jeżeli macie TT to piszczcie tutaj, albo napiszcie do mnie, że czytacie. @SwagfromKlaudia. Nie macie się czego bać, nie gryzę jedynie mogę czasami nie odpisać jak nie widzę, ale zawszę się staram. odpisać.. Trochę narcyzowata. Jeżeli będziecie się udzielać, to może zostanę z wami do 50 rozdziału :) albo i 70 :)))
xxx 



Nie wiem czy było już to zdjęcie, ale je uwielbiam ♥


3 komentarze:

  1. adfsfdgfhgjkhkljhggdfsdf *.*
    Tylko tyle moge z siebie wydusić :D
    I czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nexta! <333 Jesteś wspaniała! Zapraszam do mnie, choć ci nie dorównuję ;) http://forevermarcoreus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER ROZDZIAŁ ;) CZEKAM NA NASTĘPNY ;* PISZ JAK NAJDŁUŻEJ :3

    OdpowiedzUsuń