Rozdział 21.
*kilka dni później*
-Moritz!- usłyszałam głos Dari, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam na korytarz, w którym stał młody chłopak. Na twarzy miał kilka już zaschniętych ran. Wielkiego siniaka pod prawym okiem i nogę w usztywniaczu. Kasia wzięła od niego torbę.
-Cześć wam- obdarował nas swoim ciepłym uśmiechem.
-Jak się czujesz?- przecisnęłam się przez Mario i Marcysie.
-Dobrze tylko przed najbliższy miesiąc stoję i nie mogę grać.
-Ale na treningi będziesz chodził?- spytał Gotze
-Tak- uśmiechnął się
-Dobra nie męczcie go, chodź- Kasia złapała go pod rękę i weszli do pokoju. Jeszcze chwilę staliśmy w przedpokoju i gadaliśmy między sobą. Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i do mieszkania wszedł Łukasz.
-Czekaliście na mnie?- spytał patrząc na naszą grupkę. Wskoczyłam na niego i pocałowałam.
-Co tu robisz?
-Przyszedłem do Ciebie- oddał mi pocałunek.
-Jesteście tacy słodcy, że sobie stąd idę- rzucił Mario i łapiąc Marcysię za rękę, wrócił do pokoju.
Uśmiechnęłam się do Łukasza, a on postawił mnie na ziemi.
-Idziesz dzisiaj do pracy?
-Nie, dzisiaj Emma ogarnia dokumenty.
-To chodź z nami na trening, posiedzisz tam godzinę i później zabiorę Cię gdzieś co?
-Mi się ten pomysł podoba- przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował.
***
Weszliśmy na stadion. Zajęłam miejsce obok Jurgena i Moritza.
-Kamila- uśmiechnął się do mnie trener pszczółek.
-Tak?- spojrzałam na niego.
-Podoba Ci się Łukasz?- spytał
-słucham?
-No bo wy kręcicie, to tak się pytam
-Trenerze, oni są razem- wtrącił się Moritz
-Nie nadążam za wami- pokiwał głową i wstał do nich. Spojrzałam na Moritza, a on na mnie, zaczęliśmy się śmiać. Siedziałam przez chwilę cicho.
-Nad czym myślisz?- spytał Mo
-Nad życiem- uśmiechnęłam się do niego. Zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się. Piłka Łukasza potoczyła się do mnie, zatrzymałam ją nogą. Piszczu podbiegł do mnie.
-Podasz?
-Za całusa- zagryzłam wargę. Podbiegł bliżej, złapał piłkę i musnął moje usta.
-Serio razem jesteście słodcy- uśmiechnął się Moritz.
-Dziękuję- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Uśmiechnęłam się do niego i znowu zaczęli grać. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam odpisywać Kasi na sms.
-Kamila!- usłyszałam głos, podniosłam wzrok i zobaczyłam jak piłka leci w naszą stronę. Odbiłam ją pięścią i najwyraźniej byłam pierwszą osobą, która tak zrobiła, bo wszyscy stali z dużymi oczami i otwartymi ustami. Podniosłam piłkę i ruszyłam ku nim.
-Zamknijcie budzie, bo wam pszczółki nalecą- uśmiechnęłam się i wyrzuciłam piłkę z autu. Trener gwizdnął po kilku minutach i pożegnał się z dużymi dziećmi. Weszłam razem z nimi do szatni.
-Kamila, jak ty to? - spytał Roman
-Mówiłam Ci już kiedyś, że lepiej bronię- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam przy torbie Łukasza.
Jeszcze chwilę cała drużyna mówiła mi jakie to nienormalne, że odbiłam piłkę.
-Idziemy moja księżniczko?- usłyszałam z góry.
-Idziemy- spojrzałam na Łukasza, wstałam, uśmiechnęłam się do reszty i wyszliśmy, żegnając się.
***
-Gdzie mnie zabierasz?- spytałam
-Do restauracji?- uśmiechnął się i zmienił bieg
-a po co?- zaśmiałam się
-Pytasz jak małe dziecko. Dowiesz się na miejscu.- odpowiedział. Po kilku minutach zaparkowaliśmy na parkingu. Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy stoliku.
***
-Kocham Cię- powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Ja Ciebie też- uśmiechnęłam się do niego.
-Będziesz ze mną na zawsze?- podniósł kąciki ust.
-Jeżeli będę mogła
***
*perspektywa Darii*
Marco złapał mnie za rękę. Przechodziliśmy właśnie przy sklepie.
-Kupujemy coś?- spytał
-A chcesz coś?- spojrzałam na niego.
-Żelki?- zaproponował
-na żelki to się zgadzam- uśmiechnęłam się do niego i weszliśmy do sklepu. Stanęliśmy przy wielkim regale i zaczęliśmy wsypywać je do papierowych torebek.
-Marco?-usłyszałam za sobą damski głos. Reus odwrócił się wtedy kiedy ja.
-Caroline?- spojrzał na nią.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę- podeszła do niego i próbowała rzucić mu się na szyję, ale chłopak ją delikatnie odsunął.
-To jest Daria- pociągnął mnie za rękę.
-Cześć, jestem dziewczyną Reusa- przedstawiła się.
-Byłą- warknął Marco
-No właśnie, to, że zerwaliśmy to był błąd, kotek- uśmiechnęła się do niego
-Zdradziłaś mnie. Jaki błąd do cholery?- spytał. Złapał torebeczki i ruszyliśmy do kasy.
-Marco, muszę Ci coś wytłumaczyć! Spotkajmy się!- powiedziała.
Wyszliśmy ze sklepu.
-Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało- spuścił głowę.
-Marco, odwieziesz mnie do domu?- spytałam
-Daria.- przeciągnął
-Zawieziesz czy mam iść na pieszo?-nacisnęłam.
-Chodź..- powiedział cicho.
Po kilku chwilach jazdy w ciszy dojechaliśmy do mieszkania. Wysiadłam i poszłam na górę. Chłopak został w samochodzie.
*perspektywa Marco*
Uderzyłem ręką w kierownicę. Drugą wymacałem telefon ze schowka i wybrałem numer do Marco.
-Gotze gdzie jesteś?- spytałem
-W domu- odpowiedział
-Zaraz do Ciebie przyjadę ok?
-Spoko, specjalnie dla Ciebie trochę ogarnę.
-Nie jest mi do śmiechu Marco- wrzasnąłem i ruszyłem. Kilka minut później wjeżdżałem na posesję. Wszedłem do domu.
-Mario jestem!- krzyknąłem i zamknąłem za sobą drzwi.
-Gram w Fifę- odpowiedział. Podszedłem do lodówki, wziąłem jedno piwo i poszedłem do niego.
-Co się stało, że przyjechałeś?- spytał
-Caroline..- przerwałem
-Co znowu zrobiła?- wstrzymał grę.
-Wkurzyła mnie- odpowiedziałem i zacząłem opowiadać mu całe zajście w sklepie i co się potem działo.
-Musisz pogadać z Darią. - podpowiedział
-No kurwa- przekląłem
_________________________________________
Kurczaczków zielonych,
Baranków czerwonych,
Bazi różowych,
Pisanek kolorowych,
Dyngusa tęczowego
I wszystkiego dobrego
życzy Piszczkowa (Klaudia)
-Moritz!- usłyszałam głos Dari, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam na korytarz, w którym stał młody chłopak. Na twarzy miał kilka już zaschniętych ran. Wielkiego siniaka pod prawym okiem i nogę w usztywniaczu. Kasia wzięła od niego torbę.
-Cześć wam- obdarował nas swoim ciepłym uśmiechem.
-Jak się czujesz?- przecisnęłam się przez Mario i Marcysie.
-Dobrze tylko przed najbliższy miesiąc stoję i nie mogę grać.
-Ale na treningi będziesz chodził?- spytał Gotze
-Tak- uśmiechnął się
-Dobra nie męczcie go, chodź- Kasia złapała go pod rękę i weszli do pokoju. Jeszcze chwilę staliśmy w przedpokoju i gadaliśmy między sobą. Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i do mieszkania wszedł Łukasz.
-Czekaliście na mnie?- spytał patrząc na naszą grupkę. Wskoczyłam na niego i pocałowałam.
-Co tu robisz?
-Przyszedłem do Ciebie- oddał mi pocałunek.
-Jesteście tacy słodcy, że sobie stąd idę- rzucił Mario i łapiąc Marcysię za rękę, wrócił do pokoju.
Uśmiechnęłam się do Łukasza, a on postawił mnie na ziemi.
-Idziesz dzisiaj do pracy?
-Nie, dzisiaj Emma ogarnia dokumenty.
-To chodź z nami na trening, posiedzisz tam godzinę i później zabiorę Cię gdzieś co?
-Mi się ten pomysł podoba- przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował.
***
Weszliśmy na stadion. Zajęłam miejsce obok Jurgena i Moritza.
-Kamila- uśmiechnął się do mnie trener pszczółek.
-Tak?- spojrzałam na niego.
-Podoba Ci się Łukasz?- spytał
-słucham?
-No bo wy kręcicie, to tak się pytam
-Trenerze, oni są razem- wtrącił się Moritz
-Nie nadążam za wami- pokiwał głową i wstał do nich. Spojrzałam na Moritza, a on na mnie, zaczęliśmy się śmiać. Siedziałam przez chwilę cicho.
-Nad czym myślisz?- spytał Mo
-Nad życiem- uśmiechnęłam się do niego. Zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się. Piłka Łukasza potoczyła się do mnie, zatrzymałam ją nogą. Piszczu podbiegł do mnie.
-Podasz?
-Za całusa- zagryzłam wargę. Podbiegł bliżej, złapał piłkę i musnął moje usta.
-Serio razem jesteście słodcy- uśmiechnął się Moritz.
-Dziękuję- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Uśmiechnęłam się do niego i znowu zaczęli grać. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam odpisywać Kasi na sms.
-Kamila!- usłyszałam głos, podniosłam wzrok i zobaczyłam jak piłka leci w naszą stronę. Odbiłam ją pięścią i najwyraźniej byłam pierwszą osobą, która tak zrobiła, bo wszyscy stali z dużymi oczami i otwartymi ustami. Podniosłam piłkę i ruszyłam ku nim.
-Zamknijcie budzie, bo wam pszczółki nalecą- uśmiechnęłam się i wyrzuciłam piłkę z autu. Trener gwizdnął po kilku minutach i pożegnał się z dużymi dziećmi. Weszłam razem z nimi do szatni.
-Kamila, jak ty to? - spytał Roman
-Mówiłam Ci już kiedyś, że lepiej bronię- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam przy torbie Łukasza.
Jeszcze chwilę cała drużyna mówiła mi jakie to nienormalne, że odbiłam piłkę.
-Idziemy moja księżniczko?- usłyszałam z góry.
-Idziemy- spojrzałam na Łukasza, wstałam, uśmiechnęłam się do reszty i wyszliśmy, żegnając się.
***
-Gdzie mnie zabierasz?- spytałam
-Do restauracji?- uśmiechnął się i zmienił bieg
-a po co?- zaśmiałam się
-Pytasz jak małe dziecko. Dowiesz się na miejscu.- odpowiedział. Po kilku minutach zaparkowaliśmy na parkingu. Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy stoliku.
***
-Kocham Cię- powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Ja Ciebie też- uśmiechnęłam się do niego.
-Będziesz ze mną na zawsze?- podniósł kąciki ust.
-Jeżeli będę mogła
***
*perspektywa Darii*
Marco złapał mnie za rękę. Przechodziliśmy właśnie przy sklepie.
-Kupujemy coś?- spytał
-A chcesz coś?- spojrzałam na niego.
-Żelki?- zaproponował
-na żelki to się zgadzam- uśmiechnęłam się do niego i weszliśmy do sklepu. Stanęliśmy przy wielkim regale i zaczęliśmy wsypywać je do papierowych torebek.
-Marco?-usłyszałam za sobą damski głos. Reus odwrócił się wtedy kiedy ja.
-Caroline?- spojrzał na nią.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę- podeszła do niego i próbowała rzucić mu się na szyję, ale chłopak ją delikatnie odsunął.
-To jest Daria- pociągnął mnie za rękę.
-Cześć, jestem dziewczyną Reusa- przedstawiła się.
-Byłą- warknął Marco
-No właśnie, to, że zerwaliśmy to był błąd, kotek- uśmiechnęła się do niego
-Zdradziłaś mnie. Jaki błąd do cholery?- spytał. Złapał torebeczki i ruszyliśmy do kasy.
-Marco, muszę Ci coś wytłumaczyć! Spotkajmy się!- powiedziała.
Wyszliśmy ze sklepu.
-Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało- spuścił głowę.
-Marco, odwieziesz mnie do domu?- spytałam
-Daria.- przeciągnął
-Zawieziesz czy mam iść na pieszo?-nacisnęłam.
-Chodź..- powiedział cicho.
Po kilku chwilach jazdy w ciszy dojechaliśmy do mieszkania. Wysiadłam i poszłam na górę. Chłopak został w samochodzie.
*perspektywa Marco*
Uderzyłem ręką w kierownicę. Drugą wymacałem telefon ze schowka i wybrałem numer do Marco.
-Gotze gdzie jesteś?- spytałem
-W domu- odpowiedział
-Zaraz do Ciebie przyjadę ok?
-Spoko, specjalnie dla Ciebie trochę ogarnę.
-Nie jest mi do śmiechu Marco- wrzasnąłem i ruszyłem. Kilka minut później wjeżdżałem na posesję. Wszedłem do domu.
-Mario jestem!- krzyknąłem i zamknąłem za sobą drzwi.
-Gram w Fifę- odpowiedział. Podszedłem do lodówki, wziąłem jedno piwo i poszedłem do niego.
-Co się stało, że przyjechałeś?- spytał
-Caroline..- przerwałem
-Co znowu zrobiła?- wstrzymał grę.
-Wkurzyła mnie- odpowiedziałem i zacząłem opowiadać mu całe zajście w sklepie i co się potem działo.
-Musisz pogadać z Darią. - podpowiedział
-No kurwa- przekląłem
_________________________________________
Kurczaczków zielonych,
Baranków czerwonych,
Bazi różowych,
Pisanek kolorowych,
Dyngusa tęczowego
I wszystkiego dobrego
życzy Piszczkowa (Klaudia)
Co do rozdziału jako tako będzie :D Następny dam może jutro : ) Jestem dumna z Łukasza za kolejnego gola i mam bardzo dobry humor. Komentujcie :) xx
Tak szybko się nie focham :P ale przyłożyć Carolin bym mogła XDD hahahah
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba jak zawsze zresztą <3
Wesołych Świąt Piszczkowa :D
dobry. xd tak a ja jestem dumna z Marcela. xd wyzdrowieje.; * pisz szybko <3
OdpowiedzUsuńCzekaliście na mnie?- spytał patrząc na naszą grupkę. Wskoczyłam na niego i pocałowałam. to mnie rozwalilo czekam co sie wydarzy z Kamila i Lukaszem heh podoba mi sie rozdzial i z niecierpliowscia czekam na next :))
OdpowiedzUsuńaddghjkyu czekam na dalsze wydarzenia
OdpowiedzUsuńasdfghjkl kurwa jak pada-.-
OdpowiedzUsuńogolnie to zimno mi
OdpowiedzUsuńjuz masz moje komenatrze
OdpowiedzUsuńwiem ze mnie kochasz :>
OdpowiedzUsuńej a tak wgl to mozliwe ze jednak pojade do gdanska na mecz :D
OdpowiedzUsuń